Koniec roku, jak co roku, zmusza do refleksji... "Znowu są święta? to już koniec roku? to niemożliwe! to ile ja już mam lat? co się stało w ciągu ostatnich 12 miesięcy? czy coś w ogóle się stało? a może to było 2 lata temu?"
I tak co roku....
Jedyne, czego nie lubię w wieczorze wigilijnym, to życzenia opłatkowe. Nie lubię ich, bo właściwie nie wiem, czego życzyć. "Zdrowia, szczęścia, pomyślności.." - przecież to samo napisałam na 13 kartkach świątecznych, które wysłałam do tych, którzy z nami być nie mogą... Życzenia opłatkowe muszą być oryginalne, nie uniwersalne. Nie możesz użyć funkcji "copy-paste", ona nie zadziała w przypadku Twoich najbliższych. Zawsze staram się życzenia dostosowywać do osoby, do której je kieruje. Nie zawsze mi to wychodzi, tak myślę, ale jakoś zawsze osoby do mnie życzenia kierujące robią to w sposób adekwatny.
W tym roku na przykład jednym z życzeń, jakie usłyszałam, było: "żeby spełniło się jedno z Twoich postanowień". Ja oczywiście w tym momencie szybką metodą dedukcji pomyślałam o moim "najświeższym" postanowieniu, które ostatnio wpadło do worka "Syzyfowych Prac X". O dziwo, co się nieczęsto zdarza, owo postanowienie nie zostało zapomniane na dnie tego worka, ale wciąż żyje i rozkwita we mnie. Postanowiłam, że to postanowienie stanie się Numerem Jeden moich Noworocznych Postanowień X. Aktualnie pracuję nad zdolnością wewnętrznego samonakręcania się w realizacji tego postanowienia. Analizuję "za" i "przeciw". Układam niecny plan realizacji. Realizuję go już krok po kroczku. Kroczki są niewielkie, ale czuję, że posuwam się do przodu. Co więcej, im dalej się posuwam, tym bardziej wierzę w jego realizację. A nie chodzi tu o zrzucenie 5 kilo czy zrobienie generalnych porządków na wiosnę. Właściwie to jeśli już To Moje Postanowienie stanie się rzeczywistością, to będzie to siedmiomilowy krok w zimowych kozakach!
Wierzę, że za rok będę miała co opowiadać :)