Ale spadł. I dobrze, że spadł. Przynajmniej ta jesienna deprecha minie. Nie tylko mi, Ogółowi. Chodzi ten Ogół taki naburmuszony i niezadowolony z życia, jakby zaraz wszystko się miało zawalić. A to tylko liście spadły. I trawa wyblakła. Para z ust wszystkim leci. I niebo jest ciemniejsze niż zwykle. Jak puch ten biały pada i pokrywa wszystko, co pokryć jest w stanie, to przynajmniej Ogół zapomina o winowajcach swego "ogółowego" braku chęci do życia.
Ogół wraca więc do życia: nakłada maski jokera pokazując, że wszystko jest cacy. Sic! Jeden mistrz jest lepszy od drugiego. Wyćwiczone od dziecka. Pogoda? Dół przenosi się na mało odporny Szczegół, zbiera żniwa. Szczegół udawać nie potrafi. Marnieje. Prawdziwa rzeź.
Ogół nie umie się cieszyć z życia. Aura? Nastawienie? Natura? Najchętniej przespałby całą tą zimojesień nie wystawiając nosa spod kołdry. Szczegół się broni. Potrafi znaleźć szczęście w porannej kawie, liściach szeleszczących pod nogami, skrzypiącym od obcasów śniegu. Jak by zmieszać te wszystkie małe szczęścia i sprzedawać w cukierni kawałeczkami.... Szukam chodzące Szczegóły, starając się odróżnić maski od "szczegółowego" szczęścia. Ogół im zazdrości. Mi też zazdrości, bo ich szukam.
Za oknem jest biało - wszechobecny brak liści i trawy pod białym pyłem. I wszystko jest cacy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz